Selegilina, silny antydepresant MAOI starej generacji. SelePEA? Say What, nigga?!



Początkowo o samej selegilinie (preparat Segan) słów kilka, na SelePEA przyjdzie czas:

Selegilina w Polsce głównie stosowana jest do leczenia demencji i Parkinsona, z różnymi efektami.  Głównie chodzi o to, że przez wzgląd na panujące ustawy leczenie depresji selegiliną jest traktowane jako eksperyment i posiada prawne obostrzenia. Bardzo ciężko wyrwać selegilinę, a jeśli już wyrwiesz (zapewne u lekarza bez umowy z NFZ) to nie wiesz czy Ci zapisze ją ponownie. Lek - petarda, na depresję. Doniesienia mówią, że może przedłużać życie ssaków (szczurków) o nawet 40%, na ile to prawdopodobne zostawiam Waszej ocenie. W Stanach, w formie plastrów transdermalnych (nawet do 60mg/d) stosowana jest na depresje, głównie lekooporne, ciężkie. Zaraz przed nią jest izokarboksazyd i legendarna, mianowana najsilniejszym lekiem antydepresyjnym fenelzyna.
Co ciekawe MAOI mają tyle działań niepożądanych (a właściwie niewiele, ale silne), że wyparte zostały przez trójcykliczne leki antydepresyjne TLPD (z polska)/TCA (z angielska), mianowicie działanie hepatotoksyczne i nietolerancja tyraminy w diecie przy wysokich dawkach, tzn. działanie hipertensyjne, zwiększające ciśnienie.
Selegilina to silny inhibitor monoaminooksydazy typu B, zapisuje się MAOI-B. To znaczy tyle, o ile blokowanie monoaminooksydazy typu B, z pominięciem A (tutaj działa głównie moklobemid) przy niskich i umiarowanych dawkach. Przy dawkach rzędu 10mg/d PO (per oral - podanie doustne, przypominam), jest to dawka umiarkowana - nie należy obawiać się o tzw. "cheesse" efekt, efekt "serowy", mianowicie, działanie na układ sercowo-naczyniowy przez nagromadzenie tyraminy w organizmie. Przy wyższych dawkach selegilina całkowicie traci swoją selektywność i zamienia się w niebezpieczny miks blokowanie MAO-B (głównie dopamina i noradrenalina) i MAO-A (również serotonina).
Podanie, które tu opiszę, jest podaniem podjęzykowym. O ile działanie w taki sposób jest nierówne o tyle selegilina tą ROA (road of administration) jest orężem o znacznie silniejszym potencjale antydepresyjnym. Eliminujemy w ten sposób "efekt pierwszego przejścia", mianowicie usunięcie części metabolitów przez wątrobę i jelita.


///Przeredagowałam cały wątek na hyperrealu i nie znalazłam odpowiedzi na pytanie jak działa selegilina, czy to rzeczywiście mój "lek marzeń", jakby mogło się wydawać. Poniżej dość wyczerpujący raport z działania.

Jestem na początku [!] pisania notatek z użytkowania selegiliny na lekooporną depresję ostatnio leczoną fluwoksaminą i duloksetyną, spisałam pierwsze 3 dni z użytkowania sele 5mg/sublingual + 2400 mg piracetamu, na razie nie mogę powiedzieć czy to przelotny związek czy cokolwiek na stałe.

Substancja dosłownie wybuchowa i na pewno nie idealna pigułka szczęścia!

Zaczęłam od 5mg/sublingual (SL) na podlanym olejem gardle. Pierwszego dnia właściwie nie wiedziałam czy zadziałał.
Washout z leków (odpowiedni okres bez podaży leków), żeby przejść z SSRI na MAOI tym razem wyszedł średnio, raptem 3 dni od ostatniej eMki został zarzucony poranny Segan.

Pierwsza odmiana to była pamiętam przyjemność z muzyki i zupełnie inny repertuar zagościł na mojej empetrójce, mocniejszy, bardziej breakowy. Dużo funu i przyjemności sprawia samo słuchanie muzy.
Z innymi, istotniejszymi dla życia kwestiami już nie było tak kolorowo: beznamiętność, pewna robocikowatość, brak koncentracji, ale też bez jakiejś specjalnej motywacji do roboty, proste roboty vs. niepokój. :halu:

Drugiego dnia substancja zadziałała jeszcze bardziej znieczulająco na pozytywne emocje, był płacz rzewnymi łzami, że wszystko jest takie chłodne, beznamiętne i bezsensowne, a ja taka do niczego, mimo tego pewność siebie ogromna, nie istnieje lęk, ale też nie ruszamy spraw taboo zbyt łatwo, ani w ogóle intymnymi kwestiami się nie zajmujemy, bo emsam zobojętnia emocjonalnie pierwszorzędnie. :płacz:
Trzeciego dnia brania selegiliny 5mg/sublingual zauważyłam, coś co już towarzyszyło mi od samego początku brania ale teraz się nasiliło, mianowicie akatyzja, ale połączona psychicznie z czymś w duchu ADHD.

Ciężko przychodziła mi praca wymagająca skupienia, dodatkowo do stacku dołączony mam piracetam 2400mg. Od rana fajka od fajki i tylko do fajki, by wyciszyć wewnętrzną kurwicę, ani to nie jest brak klona (klonazepam pomaga b średnio na wybuchy), ani brak pregaby (nerwowość wynikająca z odstawki), to raczej zwykła nerwica.

Im bliżej wieczora tym nieco bardziej spokojnie, ale tylko troszkę, łatwo się załatwia sprawy, ma się clearhead, ale bezsenni to my raczej nie zostaniemy, czasem przywala człowieka w wyro i można się złapać na nie do końca słodkim lenistwie bo w trybie "gotowości do walki".
Na razie oceniam fifty-fifty, zupełnie nie tego spodziewałam się po wszywce na stimy i alko, działającej notabene trochę jak one. Liczyłam na wzmożoną koncentrację i pełnię doznań, wierzyłam jakby Emsam (amerykański odpowiednik Seganu) miał okazać się pigułką szczęścia.
Tej trzeciej doby emocje wróciły na swoje miejsca, ale poziom wybuchowości i agresji jest naprawdę duży. Z dochodzących objawów ubocznych to uczucie "magnetyzowania" ciała (noradrenalina, serotonina), jakbyś przed chwilą został przestraszony. :fuj:

Już wiem, jutro łykam tylko 2,5mg/sublingual.

EDIT: 21:20 07/08/2019 by misspill

Co do samej formy podania, oralnie czuć było obwodowo więcej amfetaminowej wyjebki i pojawiały się objawy psychotyczne, dodatkowo towarzyszyła temu ogromna senność, mielenie szczęką. Odpowiednio zredukowana dawka sublingual wchodzi zdecydowanie bardziej gładko, a przede wszystkim bez tachykardii.

Selegilinę dalej przyjmuję w dawce 2,5mg/sublingual podlewając lekko tłuszczem lub jedząc jajecznicę. Poranki są nadal fatalne, ogromna senność zamieniająca się w drażliwość, wybuchowość i depresję. Na to pomaga poranna kawa, lamotrygina, amisulpryd, piracetam, pregabalina
i już ruszam do działania. Włączam muzykę. Obroty w ciągu dnia rosną lub maleją w zależności od podawanych posiłków, tu upatruję winy w selegilinie. Można by jeszcze wdrożyć taką samą poobiednią dawkę. Na drodze stanęły jednak pewne przeciwności, skutki uboczne w postaci silnej akatyzji i rozproszenia uwagi, to + SELE wahania nastrojów w zależności od obfitości przyjętych tłuszczy i węglowodanów rodzi niezły chaos.
Emocje wydają się istnieć tylko w formie euforii, dysforii, poczucia satysfakcji, smutku, wzruszenia. Ciepłe emocje czasem się pojawiają, kolory nabrały nowej soczystości a formy metalicznej ostrości w oschłości, izolacji, które ulega stępieniu i zamienia się w zwykłą aspołeczność, wypranie z emocji. Co innego jeśli mowa o przyjemności, takie rytuały jak papierosy, poranna kawa, brzmienie muzyki potrafią obsesyjnie przyciągnąć, czerpie się z nich całymi garściami. Taki poskładany na sele człowiek to w pewnej mierze socjopata wybierający przyjemności, pewny siebie knur, który dąży po trupach do celu.

Antydepresyjnie wygląda to nieco dziwacznie w porównaniu do SSRI, nieszablonowo. Rano depresja jest silna, ale mogę postawić się na nogi poranną kawą, czyli taka iluzja depresji, skoro kawa działa to nie depresja, a brak energii. Po kawie, kiedy już trochę się rozruszam rozpiera mnie radość na zmianę ze smutkiem, euforia, szybko się wzruszam, jeśli chodzi o działanie to pędzę, dosłownie, po obfitym posiłku jest jeszcze lepiej, wszystko nabiera obfitości nieco na wzór serotoninowej. Zupełnie inną kategorię objawów depresyjnych leczy sele i wyczuwa się to jeszcze bardziej niż na moklobemidzie.

Nie jest to lek działający obficie na różne objawy depresji. Przede wszystkim jest to lek na anhedonię i anergię, poprawiający koncentrację, aczkolwiek wywołujący również ADHD (nie wiem jak to wyjaśnić), z poprawianiem nastroju radzi sobie nieco gorzej.
Mija półtora tygodnia na leku. Zmiany charakterologiczne jakie we mnie zaszły na skutek zmiany klasycznej terapii SxRI na MAOI jakim jest selegilina w leczeniu lekoopornej depresji są bardzo znaczące.
Zgodzę się, że podwyższa poziom agresji, pojawia się drażliwość, w takiej sytuacji radziłabym możliwie utrzymać samodyscyplinę psychiczną lub zmniejszyć dawkę.
Balansowanie między zbytnią ekspresją wzruszenia (redukuje to 50mg lamotryginy), euforią a wkurwieniem wydaje się niebezpieczne. I w istocie jest. Poziom dopaminy niemożliwie wzrasta. Nie ma paranoidalności bo jest pewność siebie, ale, jeśli źle się wyceluje dawkę, są pewne zmiany psychotyczne. Możliwa hipomania.

W mojej dobie 12h przeznaczam na regeneracyjny sen, ale jak wstaję jakość doświadczenia jest wysoce zadowalająca.
Rano ciężko się dobudzić, wielokrotnie budzę się i dochodzę do wniosku, że jeszcze pośpię. Sny są bogate we wrażenia, przemiłe. Sama senność i towarzysząca sedacja jest w jakiś masochistyczny sposób przyjemna. Podczas dryfowania wrzucam bardzo rano 1,67mg selegiliny sublingual. Po kawie ok. 12 staję na nogi w pełni gotowości.

Czerpana przyjemność z różnych rzeczy wydaje się być ukazana w odpowiednio konkretny, dla przeciętnego użytkownika antydepresantów powalający poziom.
Jako skutek uboczny pojawiła się akatyzja, bardzo męcząca, występująca cały czas. Zmniejszenie dawki okazało się być dobrym remedium na niepokój ruchowy i psychiczny.
Jeśli masz OCD, cierpisz na natręctwa to zapomnij o tym leku. Dopamina zniszczy całą terapię, poziom obsesyjności jest zbliżony do amfetamin.

Emocjonalność po tym leku leży i kwiczy. Zadaniowe podejście ukierunkowane na cel nie sprzyja utrzymaniu bliskich relacji. Brak jest ciepła, ale łatwo się wzruszyć. Smutek to kolejne uczucie jakie następuje po euforii i podkurwieniu.
Radości w tej brei wiele nie ma, ale za to jest przyjemność przez duże "P".

Ze skutków ubocznych o jakich byście chcieli słyszeć to może jeszcze zwiększona potliwość, mielenie szczęką.

Użytkowanie innych stymulantów niż sele lub sele + PEA zmniejszyło się do 0. Głód na amfetaminy minął po kilku dobach od stosowania preparatu.


3 tygodnie na leku:
Na selegilinie MAOI niestety cechy osobowości znerwicowanej zaczynają przeważać, mądrzejszym wyborem dla mnie byłby moklobemid, ale jak spróbujesz selegiliny to możesz ją sobie ukochać, jako MAO-B odpowiedzialna jest głównie za inhibicję rozkładu dopaminy, dopamina Cię zalewa, ale bez efektu uzależnienia. Jednak ciężko potem się odkochać, a funkcjonuje się na niej średnio, depresja jest zaleczona, ale wszelkie OCD i stres są uwydatniane, warto byłoby się stłumić czymś, ale po co się tłumić jak ma się sele - powstaje pytanie.
L-amfetamina i n-metamfetamina, metabolity, to straszne ustrojstwo działające na układ obwodowy, a nie zwiększające skupienia, wręcz odwrotnie, dlatego, by możliwie zmniejszyć ilość szkodliwych metabolitów, tabletkę trzeba trzymać pod językiem ile wlezie. Te atrakcje jakie zapewnia lek... coś fenomenalnego, jednak cechy charaktery uwidaczniają się czasem w sposób aż absurdalny. Na początku jedyne co czułam to na zmianę euforia, wkurwienie i wzruszenie... Staram się kontrować to lamotryginą i pregabaliną, ale nie mogę dobrać dawek. Lamo wkręca się długo, a pregabalinę mam w maksie.
Sele to prawdziwa kosa na ciężkie depresje, wyciąga z wyra, choć rano zawsze mi ciężko, bo w sumie nie działa na napęd jako taki, tylko jak już wkręcisz się w coś to robisz, wtedy nagle orientujesz się, że robota odwalona, ale szału absolutnie nie ma z energią, podwójne espresso rano musi być. Jest przyjemność, duża, z muzyki, ze sztuki, wszystko jest ładne, zarysy przedmiotów są wyraźniejsze, wpływ na nasycenie barw widzianych jest niewielki, ale widoki potrafią zapierać dech w piersiach.
Odbywa się to bez podleczenia dodatkowych objawów współistniejących przy depresji. Kontakty mięzyludzkie słabo, bo emocje niezrównoważone. Wprowadzam się w niezły, bardzo skonkretyzowany, odlotowy stan po tym ustrojstwie.

Muzyka selegilinowa, ciut narwana. Bąble neurotransmitterów, produkowanej dopaminy.



Właściwie lepiej bym nie sprzedawała dalej numeru z selegiliną + PEA, czy żebym parowała nimi szyby, ale czego nie robi się w imię nauki!

Komentarze