Schodzę w ciemność po schodkach, a tam malutki szaman - straszliwa kukła wskazująca światło, udało się zapalić odpowiednie, choć była tu cała bateria podświetlonych łudząco do siebie podobnych przycisków. Podwójna dioda, wyskakujące literki z prześladujących mnie przeklętych Literaków migają jak łuna przed oczyma.
Coś przemknęło! Jezus, Maria.
- Jaaa, zaczynam obsesyjnie myśleć o masie szczurów nadżerających tkankę mojego ciała...
- Litery, uciekajcie, płatajcie figle, możecie, są środki na wroga, tak! Są środki szczurobójcze, wybijające spędzający sen z powiek hipisów - Wyścig szczurów!
Takie to tylko pędzą śmierdzącymi kanałami, w stęchliźnie, zgniliźnie, wilgoci, zaślepione aż do celu.
Zmiękczam się, odpryski powidoków zataczają chaotyczne, szare okręgi, słowa komponują się w polanki i pagórki o różnych wzniesieniach, sylaby, wiersze, mordercze udręki nad słowami leżącymi na mej brudnej tafli ekranu z oczkiem. Zwaliste wielbłądy, majestatyczne wielorybozaury, wyrazy oznajmujące mi zejście w głębiny na stałe.
![]() |
Komentarze
Prześlij komentarz