Uciemiężonego Trip [schizophrenia]

Valery Slauk (Belarusian, 1947 - )



Zdjęcie nieznanego autora


Wziąwszy amulet do poświęcenia, całkowicie owładnięty przez siły nieczyste uczeń zaglądnął do chatki szamana.

- Witaj, misspill, nasz szamanie plemienia Buha-para, bądź pozdrowion! O wielki, mam tu amulet sporządzony z rogu renifera!

- A witaj, witaj, dziecino - pierdzi i śmieje się - wielki to jest mój kij, kochany! Jam jest tak właściwie umarłe w tym świecie, ale zostałem po to by pomagać tym, którzy zgubili duszę w zgniłym odmęcie. Ich badanie jaźni nie powiodło się, miast w życie uciekli w cień, wystrzeliło ich duszę w Świat tylko nam szamanom znany i przez nas szamanów wielce lubiany, to żesz... Oni zagubili wszelkie władze umysłowe, zaczęli wierzyć w Voodoo, wyrównywać energie cielesne do granic wyczerpania, nie spali po nocach, widzieli tylko własne policzalne lico, miast oblicza nieobliczalnego... Krrrkhymhym! Kkykhym! - odchrząknął flegmę z płuc i kontynuował - co prawda zobaczyli w zachodnim świecie obłudę, egoizm, przegnicie, ale wystraszyli się tego. Wystraszyli się własnych zmysłów, własnej karłowatości, głębokiej natury swoich problemów - zabajerował szaman.

- Wgl, szamanie, ja już krążę po świecie szamańskim. Mój mózg podłączany jest do wielkiej sieci. Istoty astralne wysysają ze mnie energię, ja obrażam sam siebie, czuję się owładnięty i bez kontroli. Ludzie są dla mnie jak najpodlejsi wrogowie, czuję się zupełnie niezrozumiany. Boję się nawet mojej maczety, własnego cienia! Szamanie misspill, poleć mi coś, uratuj mnie z tej gehenny! Całą duszę oddaję Tobie! - błagalnie wykrzyczał zdesperowany uczeń.

- Wiesz co, tak naprawdę wcale się nie zmieniłeś, zyskałeś jedynie wgląd. To pewnego rodzaju wyolbrzymienie psyche: wypłynięcie Wielkiej Góry Nieświadomego, którą to nazywamy pieszczotliwie Vagina. Niestety wystraszyłeś się swojej prawdziwej natury. Przez długi czas błądziłeś w świecie narkotyków psychodelicznych: żarłeś grzyby jak opętany, paliłeś szałwię, która powinna być dostępna tylko szamanom wyższego stopnia (w tym mnie oczywiście), chlałeś ayahuascę jakby to było mleczko kokosowe. Zawsze nudziło Cię życie w swojej istocie. Zacząłeś po linii najmniejszego oporu eksperymentować! Bałeś się nawet swoich własnych myśli, ponakładałeś na siebie mnóstwo zapór, byleby czuć się jednością ze swoim brudnym ciałem. Szukałeś spełnienia tam gdzie nie powinieneś. Pobłądziłeś, mój bracie! Jednakże przyszedłeś tutaj z własną prawdą na ustach, to znaczy, że nie jesteś jeszcze taki zapluty jak ci oddani wiecznemu cierpieniu. W czym mogę Ci pomóc?! - zapytał omamiony szaman już sam nie wiedząc co mówi.

- O wielkie dzięki, szamanie, ale ciągle się boję! - odparł uczeń.

- Nie bój żaby, zaraz wyrównam Twoje energie, ukoję Twój lęk, potem zaśniesz. Potrzeba dużo czasu nim wrócisz do siebie, mam jednakże nadzieję, że wyciągniesz z tego największą nauczkę jakąkolwiek mógłbyś dostać w życiu, mój mały ślepcu. Jeśli znów zaczniesz czuć się jak nierozwinięty kwiat, w pełnej spójności własnego doświadczenia - nie zacznij odpieprzać wszystkiego na przekór Wielkiej Sile - zakończył misspill, po czym...

Zapalił kadzidło, podał uczniowi neuroleptyki i zaczął odprawiać rytuał...

Komentarze

Prześlij komentarz